360plus5 dzień 6
Kurs 360plu5 dzień 6
PRZECZYTAJ
TU JEST: ORGINAŁ Z KTÓREGO UDOSTEPNIAM TEKST
SOKRATES: Wyobraź sobie ludzi żyjących w siedzibie
podziemnej, jakby w jaskini, które z jednej strony jest otwarta rozlegle, całą szerokością, ku światłu. Wewnątrz
niej od dzieciństwa, mając nogi i szyje w łańcuchach, muszą oni trwać w tym samym zawsze miejscu, a ponieważ
pęta nie pozwalają im nawet odwrócić głowy, widzą jedynie to, co jest przed nimi. Światło na nich pada tylko
od ognia, który płonie z tyłu, za ich plecami, daleko, wysoko. Między ogniem a więźniami tymi zobacz wysoką
drogę, wzdłuż której zbudowano murek podobny do takiej przegrody, jaką kuglarze, by nad nią pokazywać kukiełki, stawiają między sobą a publicznością.
GLAUKON: Widzę to.
SOKRATES: Wyobraź też sobie, że drogą po tamtej stronie przegrody przechodzą jacyś ludzie, niosąc rozmaite
przedmioty, które wyrastają ponad murek, a są to postacie ludzkie i zwierzęce, urobione w kamieniu, w drewnie
i we wszelkiej innej materii. Z tych zaś,
którzy je niosą, oczywiście jedni coś mówią, a drudzy milczą.
GLAUKON: Coś przedziwnego opisujesz,
przedziwni to więźniowie.
SOKRATES: Są do nas podobni. Czy myślisz, że w swoim położeniu mogą oni cokolwiek z siebie samych albo z siebie nawzajem dostrzec oprócz cieni rzucanych
przez ogień na tę ścianę jaskini, która
jest przed nami?
GLAUKON: Jakżeby mogli, skoro skazano ich na to, że przez całe życie mają
głowę nieruchomą?
SOKRATES: A co się tyczy dostrzegania niesionych przedmiotów, czy nie to
samo trzeba rzec?
GLAUKON: Jakżeby inaczej?
SOKRATES: Gdyby więc dane im było z sobą rozmawiać,
czy nie sądzisz, iż mówiąc o cieniach, jakie widzą, mniemaliby, że mówią o przedmiotach?
GLAUKON: Oczywiście.
SOKRATES: A gdyby tak echo, ilekroć się odezwie ktokolwiek z przechodzących drogą, odbiło się w głąb pieczary? Nie wydaje ci się, że musieliby to uznać za głos
przechodzącego cienia?
GLAUKON: O, tak, na Zeusa!
SOKRATES: Nie można więc wątpić, że w oczach tych ludzi
rzeczywistością byłyby cienie wytworzonych przedmiotów.
GLAUKON: Nie można.
SOKRATES: Zastanów się teraz, czym byłoby dla nich
wyzwolenie z więzów i uleczenie z niewiedzy. Gdyby
to się mogło w naturalny sposób dokonać…Gdyby tak
rozpętano jednego z więźniów i nagle zmuszono go, by
powstał i odwrócił głowę, i szedł, i spojrzał w górę ku
światłu…Jemu wszystko to zadawałoby ból, a olśnienie
całkowicie przeszkodziłoby patrzeć na przedmioty, których cienie przedtem oglądał. Gdyby mu powiedziano,
że wtedy widział to, co jest wyzute z rzeczywistości, teraz zaś, będąc bliżej rzeczy istniejących i zwracając się ku
temu, co bardziej istnieje, lepiej widzi? I gdyby, pokazując
mu każdy z przesuwających się przed nim przedmiotów,
żądano, by mówił, co to jest? Czy nie myślisz, że czułby
się zagubiony i mniemałby, że przedmioty, jakie przedtem widział, są bardziej rzeczywiste od tych, które mu
się teraz pokazuje?
GLAUKON: Z pewnością.
SOKRATES: A gdyby mu kazano spojrzeć w samo światło,
czy nie sądzisz, że zabolałyby go oczy, że odwróciłby się
i wolał znowu wpatrywać się w to, na co patrzeć jest w stanie, i uznałby, że jest to o wiele wyraźniejsze od wszystkiego, co przed nim odsłaniają teraz?
GLAUKON: Tak myślę.
SOKRATES: Gdyby go wyciągnięto siłą i powleczono
na wysokie urwiska, i nie chciano wypuścić z rąk, ażby
się wynurzył na światło słońca, czyż nie cierpiałby i nie
oburzał się na to wleczenie, a gdyby już doszedł do tego
światła, nie byłżeby nim tak oślepiony, że nie mógłby
dostrzec żadnego z przedmiotów, jakie tu nazywamy
rzeczywistymi?
GLAUKON: Nie mógłby, przynajmniej na razie.
SOKRATES: Myślę, że musiałby się dopiero przyzwyczaić
do patrzenia na górny świat. Z początku najlepiej dostrzegałby cienie, następnie obrazy ludzi i innych przedmiotów,
odbite w wodzie, wreszcie same przedmioty. Po takich
doświadczeniach, podnosząc wzrok ku światłu gwiazd
i księżyca, łatwiej by nocą oglądał to, co jest na niebie,
i samo niebo, niż za dnia słońce i jego blask.
GLAUKON: Bez wątpienia.
SOKRATES: W końcu, jak myślę, na samo słońce, już nie
na jego odbicie w wodzie i nie na pozór słońca tam, gdzie
go nie ma, lecz na takie, jakie jest ono samo w sobie, we
własnym swoim miejscu, umiałby patrzeć.
GLAUKON: Z pewnością.
SOKRATES: Potem przez rozumowanie doszedłby do
przeświadczenia, że ono, które tworzy i pory roku, i same
lata, i wszystkim w świecie widzialnym rządzi, jest w pewien sposób także przyczyną wszystkiego, co oni tam
w dole widzieli.
GLAUKON: Jasne, że musiałby dojść do takiego wniosku.
SOKRATES: Cóż więc? Czy nie zdaje ci się, że przypominając sobie miejsce, gdzie przedtem przebywał, jak też
tamtejszą mądrość i postacie ówczesnych współwięźniów,
gratulowałby sobie zmiany, a nad tamtymi się litował?
GLAUKON: I to jeszcze jak!
SOKRATES: Co się tyczy zaszczytów i pochwał, jakich
mogli oni sobie wtedy wzajemnie udzielać, i nagród przyznawanych za najlepsze oko do śledzenia cieni przesuwających się po ścianie jaskini, za największą zdolność
zapamiętywania, które zazwyczaj idą wcześniej, które
później, które razem, i szczególną bystrość, gdy na podstawie takich spostrzeżeń przewiduje się, co ma nastąpić,
czy myślisz, że to wszystko budziłoby w owym człowieku
jakąkolwiek tęsknotę i że komukolwiek z tamtych w dole
zazdrościłby zaszczytów i władzy? Czy raczej doświadczałby takiego uczucia, jakie wyraża Homer, i o wiele wolałby na ziemi być najemnikiem u męża niebogatego [Odyseja, 11, 489 – 490] niż tak mniemać, jak się tam na dole
mniema, i tak żyć, jak tam się żyje?
GLAUKON: Ja też myślę, że on w ogóle cokolwiek by przyjął, byle tylko nie mniemać i nie żyć tak, jak tam.
SOKRATES: Jeszcze jedno rozważ. Gdyby ten człowiek
zszedł z powrotem na dół i usiadł na dawnym miejscu,
czy zmrok nie zaćmiłby jego oczu, którymi dopiero co
patrzał na słońce?
GLAUKON: Na pewno tak.
SOKRATES: I gdyby mając oczy jeszcze zaćmione, dopóki
nie przywykną one do zmroku, co wymagałoby sporego
czasu, miał osądzać owe cienie i spierać się o nie z ludźmi,
którzy nigdy nie przestali być więźniami, czy nie wzbudziłby śmiechu i nie mówiono by, że z tej wyprawy na
górę wrócił ze wzrokiem zepsutym, a więc nie warto nawet próbować tam kiedykolwiek pójść. Gdyby zaś ktoś usiłował tych ludzi rozwiązać i tam wyprowadzić, to gdyby
tylko mogli go dostać w swoje ręce i zabić, toby zabili.
GLAUKON: Z całą pewnością.
TEKST ŹRÓDLOWY: Przełożył Zygmunt Kubiak
ZNALAZŁAM NA STRONIE>
https://filozofuj.eu/platon-alegoria-jaskini/
Subskrybuj mój kanał.
Zapraszam cię na bloga o rozwoju duchowym.
zapraszam Cię na inny mój blog o rozwoju osobistym:
https://rozwojosobistyodkuchni.blogsp...
Komentarze
Prześlij komentarz